Nie poddaliśmy się jednak i ruszyliśmy w drogę, plan był taki, żeby dostać się do drogi asfaltowej, a dalej spróbujemy złapać stopa. Kasia rekreacyjnie pedałowała, a ja dziarsko prowadziłem mój smutny rower po piaszczystej polnej drodze. Po około kilometrze spotkaliśmy grupkę turystów na koniach wraz z miejscowymi przewodnikami. Zagailiśmy miejscowych o „poncherę” i … za to uwielbiam Kubę, mieli klientów-turystów, a my byliśmy zwykłym napotkanym na drodze „problemem”, a mimo to zaproponowali, że nas zaprowadzą do „Fidela ponchero” 🙂 Zatem kontynuowaliśmy naszą wycieczkę: około 10 jeźdźców na koniach, obok nich Kasia na rowerze, a na końcu ja 🙂 Piasek w dolinie ma piękny kolor pomarańczy, wszystko co wzbijała nasza ekspedycja osiadało na mnie, wyglądałem jakbym od urodzenia moczył się w Kubusiu :). Nie zrażałem się, bo przecież prowadzili nas ku tajemniczemu „Fidelowi”.
Po niecałych 3 kilometrach dotarliśmy do rozwidlenia, tam dostaliśmy dalsze instrukcje dotarcia do „Fidel ponchero”, a nawet późniejszego drogi do Mural de la Prehistoria, podziękowaliśmy i każdy poszedł w swoją stronę. Wypatrywaliśmy opisanego domku, ale również jakiegoś szyldu, czegokolwiek… niestety nic. Na szczęście spotkaliśmy małe dziewczynki bawiące się na ganku, które nakierowały nas, gdzie znajduje się „Fidel ponchero”. Za pomoc dostały od nas kredki, długopisy i gumki … uśmiechy na ich twarzach bezcenne … dla samego ich szczęścia warto było złapać gumę 😉 Słynny Fidel, do którego zmierzaliśmy przez bezkresy doliny Viñales okazał się dziadkiem spotkanych dziewczynek, to się nazywa mieć farta 🙂 Starszy Pan, który jak można było sądzić po bliznach, został doświadczony przez życie, zaprosił nas do swojego warsztatu, którym była drewniana szopka.
Piekne zdjęcia! A historia z Fidelem Punchero to taka kwintesencja Kuby;) Kiedy podrozowalysmy wynajetym samochodem wlasnie w Vinales jakies lezace na drodze zelastwo oderwalo nam czesc plastikowego zderzaka. Na szczescie nie odpadla. Wysiadłysmy nieco zmartwione pod nasza casa, ale zanim skonczylysmy sie witac z naszymi gospodarzami zderzak był naprawniony -praktycznie bez sladu 😉 Kubanczycy sa niezwykle pomocni i pomysłowi!
Hihi, nie sposób ich nie lubić. Najbardziej urzekło nas, że są bezinteresowni w swojej uczynności 🙂
A wieczorna salsa tuż przy placu była ?
Było wyjątkowo cicho podczas naszej wizyty 🙁